czwartek, 27 marca 2014
Pikowany płaszczyk
Mimo że mam jeden trencz wiosenny, to zamarzyło mi się pikowane okrycie wierzchnie. Osobiście nie widzę sensu w posiadaniu ich więcej, ponieważ nasza wiosna trwa zazwyczaj dwa tygodnie i od razu z zimowych kurtek, przechodzę na swetry. Zrobiłam rundę po galeriach ale nie znalazłam niestety nic ładnego w rozsądnej cenie. No bo przecież nie dam 300 zł za byle kurteczkę na cieniutkiej podszewce, w byle sieciówce. Tym bardziej, że była to tylko zachcianka, której mieć nie musiałam. Postanowiłam więc usiąść do maszyny. Dotychczas rękami i nogami broniłam się przed szyciem wierzchnich okryć, no ale przecież właśnie po to nauczyłam się szyć, by nie musieć zostawiać w sklepach całej wypłaty. Kupiłam malinową pikówkę, podszewkę i do dzieła. Jak na pierwszy raz, jestem bardzo zadowolona. Chciałam coś na maksa prostego, poszalałam jedynie, jak na mnie, z kolorem. Pochwalę się, że nawet udało mi się idealnie wszyć podszewkę, niestety zapomniałam sfotografować płaszczyk od środka :) Tymczasem zachęcam - zamiast płacić horrendalne ceny za bezosobowe i średniej jakości ciuchy w sieciówkach - do maszyn!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ładna ta kurteczka
OdpowiedzUsuńIdeę szycia sobie kurtek i płaszczy popieram z całego serca!:) Mnie najbardziej przerażało wszywanie podszewki, a wiadomo, strach ma wielkie oczy:P Ładnie wyglądasz.
OdpowiedzUsuńPiękna jest!
OdpowiedzUsuńpiękny materiał! Naprawdę ślicznie wyglądasz w tym płaszczyku :)
OdpowiedzUsuń